Teresa Romanowska Ełk
Mówiąc o tradycyjnej kulturze na Mazurach wiele ludzi ma na myśli bardzo ciekawą kulturę ludności zamieszkałej tu przed wojną, a wywodzącej się z osadnictwa polskiego, zwłaszcza z Mazowsza (stąd nazwa "Mazurzy").
Jednak dla większości ludzi zamieszkujących obecnie te ziemie, a będących osadnikami powojennymi, bądź ich dziećmi czy wnukami, jest ona obca. Dlatego mówiąc o tradycjach na Mazurach będę mówiła nie tylko o tradycjach mazurskich, ale również o tych, które przywieźli ze sobą ludzie z Wileńszczyzny, Suwalszczyzny, Kurpiów i innych stron, z których współcześni się wywodzą.
Podstawowy teren, którego dotyczy witryna to Mazury, w szczególności Ełk i jego okolice.
W Ełku i okolicy zetknęły się ze sobą nie tylko różne kultury, ale też i religie. Tradycje związane z okresem Wielkiego Postu uzależnione są bardziej od religii niż regionu. Wśród ludności autochtonicznej, a więc Mazurów, przeważali protestanci, ale byli też katolicy. Na Mazurach - koło Pisza mieszkali staroobrzędowcy. Ludność, która po wojnie przyjechała na te ziemie ze wschodnich rubieży lub z centralnej Polski, to w przeważającej mierze katolicy, ale są też prawosławni i staroobrzędowcy.
Wielki Post, trwający czterdzieści dni, zaczyna się Środą Popielcową nazywaną na Mazurach "Popielnikiem", na Wileńszczyźnie "Popielcem" lub "Wstępną Środą". Wszyscy starali się być w kościele, aby kapłan posypał im głowę popiołem pochodzącym z palm z roku poprzedniego. Jeśli ktoś nie mógł przyjść do kościoła, to ktoś z domowników przynosił mu w modlitewniku szczyptę popiołu. Znak posypania głowy popiołem każe wiernym zastanowić się nad przemijaniem i sensem życia. Charakteryzowało ten dzień wyciszenie, modlitwa i post ścisły.
Młodym ludziom, z natury wesołym, trudno było nieraz się przestawić z atmosfery wesołości karnawałowej do powagi i smutku wielkopostnego. W Środę Popielcową młodzi żartowali ze swoich rówieśników. Kawalerom lub pannom przyczepiano do pleców tekturkę ("birki") z napisem: "Nie zdążył się ożenić, został starym kawalerem". Czasami zamiast tekturek przyczepiali tzw. "matrykasy" szkielet śledzia lub kurze łapki. Wesołość jednak nie trwała długo, bo starsi groźną miną strofowali młodych.
W kościołach, dawniej podobnie jak obecnie, odbywały się nabożeństwa Drogi Krzyżowej i Gorzkich Żali. Nie wszyscy jednak mogli dotrzeć do kościoła. Na Suwalszczyźnie, jak opowiada współczesna mieszkanka Ełku, przed wojną na "Stacje" do kościoła chodziła mama. Dzieci i staruszkowie zostawali w domu. Pamiętali jednak o Wielkim Poście. Panował nastrój powagi, dzieci nie hałasowały, a wieczorami, kiedy zebrali się sąsiedzi na wspólne prace (na przykład - przy tkaniu), to śpiewali pieśni wielkopostne. Starali się daną pieśń zaśpiewać w całości. Jeśli młodzi którejś nie skończyli, to matka strofowała: "dzieci, trzeba skończyć, bo anioły w niebie będą kończyć". U sąsiada, który był śpiewakiem kościelnym, wioskowym i pogrzebowym śpiewało się Gorzkie Żale. Na Wileńszczyźnie niektórzy odprawiali w domach nabożeństwa Drogi Krzyżowej, Gorzkie Żale, a także Nowennę do siedmiu boleści Matki Boskiej (od piątku przed Niedzielą Palmową).
Oprócz modlitwy, podobnie jak teraz, bardzo ważne były post i jałmużna. Na Mazurach w okresie Wielkiego Postu pamiętano szczególnie o potrzebujących. Chorym i biednym noszono masło, jajka, ryby, bochenki chleba, chętniej niż zwykle obdarowywano żebraków. Podobnie było na Wileńszczyźnie i w innych regionach.
Post polegał na zaprzestaniu wszelkich zabaw tanecznych, a nawet, jak opowiadają ludzie pochodzący z Wileńszczyzny, wszelkiej hałaśliwości. Rodzice i dziadkowie pilnowali, aby w domach nie było muzyki, wesołych głośnych zabaw czy śpiewów. Głośne, zabawy zapustne w rodzinach katolickich trwały do wtorku przed Środą Popielcowa, a w rodzinach staroobrzędowców tylko do niedzieli poprzedzającej Środę Popielcową.
Post, to również wyrzeczenie się niektórych potraw. W tej dziedzinie, jak wspomniałam na wstępie, zróżnicowanie jest związane z wyznaniem. Najwięcej wyrzeczeń podejmowali staroobrzędowcy, najmniej protestanci. Staroobrzędowcy nie tylko nie tańczyli od niedzieli poprzedzającej Środę Popielcową, ale również nie jedli mięsa, od Środy Popielcowej zaś nie jedli nie tylko mięsa, ale i potraw mlecznych. Wśród rodzin katolickich post na mięso i produkty mleczne obowiązywał w środy, piątki i soboty, w pozostałe zaś dni nie jedli mięsa i tłuszczu ("nie skwarzyli"). Zdarzało się, że niektórzy starsi ludzie nie jedli mięsa ani potraw mlecznych przez cały post. Niektórzy jednak wyrzekali się tylko produktów mięsnych, mleczne spożywali.
Współcześni mieszkańcy Ełku pochodzący z Suwalszczyzny opowiadają, że w Poście produkty mięsne zastępowano przeważnie mlecznymi, chyba, że ktoś miał mało krów. W takim przypadku nie spożywano tych pokarmów ze względów gospodarczych, a nie religijnych. Na wiosnę, bowiem cieliły się krowy i już na miesiąc czy dwa przed ocieleniem krowy nie dojono.
Na znak postu w Środę Popielcową myto i szorowano popiołem patelnię i wyrzucano na strych. Garnki też szorowano popiołem, aby nawet odrobina tłuszczu nie pozostała na Wielki Post. Zwyczaju tego przestrzegano zarówno na Mazurach, jak i Wileńszczyźnie, Suwalszczyźnie, Podlasiu i w innych regionach. Niektórzy mieszkańcy Ełku mówią, że o wyrzucaniu patelni na strych, tylko mówiono, bo przecież była potrzebna, aby usmażyć cebulę na oleju lnianym.
Na Mazurach w piątki jedli kartofle pieczone w popiele, surową kapustę, kluski z grzybami bez wszelkiej omasty, czyli "bose".
Na Wileńszczyźnie jedli kartofle w mundurkach, kiszoną kapustę polaną olejem lnianym lub konopnym, żur z zakwasu chlebowego, postny kapuśniak, śledzie (tylko bogatsi), groch, "bliny" (placki) z mąki, bób, żurek z grzybami, kisiel z żurawin, a także potrawę o nazwie "raugienia". Żytnią mąkę zalewano wodą i pieczono. Jadło się ją na świeżo, a jak się zestarzała, używano jako kwasu dodawanego do chłodnika. W Poście robiło się też tzw. "mleko" z maku. Mak rozcierało się kijem w "makotrze", do tego dodawano sacharyny, a następnie zalewano wrzącą wodą.
Jak radzili sobie z mlekiem, aby się nie zmarnowało z powodu postu na pokarmy mleczne? Mleko po wydojeniu nastawiało się na zsiadłe, potem gotowało, następnie twaróg wraz z serwatką zlewało do beczek i przechowywało aż do lata. Latem potrawę spożywano.
Na Suwalszczyźnie jedli śledzie, kapustę z grzybami, kluski z makiem, a także w biedniejszych rodzinach potrawę o nazwie "safar". Była to woda z cebulą i z pieprzem. Jedli ją z kartoflami. Jedli też zupy, które z racji postu nie były gotowane na mięsie, ani też "skwarzone" słoniną, tylko omaszczone olejem lnianym. Współczesna mieszkanka Ełku opowiadała, że w jej wsi zdarzyło się, że sąsiad "skwarzył". Cała wieś mówiła z oburzeniem o tym zdarzeniu. A skąd wiedzieli, że "skwarzył"? Poznawali po zapachu.
Tak było w rodzinach katolickich, staroobrzędowcy w Wielkim Poście nie spożywali nie tylko potraw mięsnych i mlecznych, ale również ryb (z wyjątkiem święta Zwiastowania Najświętszej Maryi Panny i Niedzieli Palmowej, kiedy wolno było jeść ryby). Tłuszcze roślinne spożywali tylko w soboty i niedziele. Większość dni w Poście, a zwłaszcza w środy i piątki to były dni postu zupełnego. Staroobrzędowcy jedli wtedy tylko w porze obiadowej kawałek chleba z solą i wodą. Pościli nie tylko dorośli, ale również dzieci od drugiego lub trzeciego roku życia. Wolno im było jeść więcej niż dorosłym, ale takie same produkty. Jeśli ktoś był chory, a w lekarstwie znalazł się jakiś produkt zakazany w Poście - nie zażywano leku. E. Iwaniec pisze, że "szanujący się staroobrzędowiec wolałby raczej umrzeć, aniżeli w czasie postu zjeść coś mięsnego czy mlecznego" (E. Iwaniec "Z dziejów staroobrzędowców na ziemiach polskich").
Post sięga oczywiście czasów biblijnych i jest nakazem religijnym. Związany jest jednak z konkretnym czasem i miejscem. Na wsi okres Postu wiązał się z przednówkiem. Nakazy kościelne były, więc dla mieszkańca wsi, zwłaszcza biednego, bardzo praktyczne. Świnię zabijano na ogół raz lub dwa razy do roku przed wielkim świętem. Mięsa, więc nie było wiele. Jak już wspomniałam, u niektórych gospodarzy w okresie cielenia się krów nie było też dużo mleka.
Na przednówku słońce świeci wyżej, trwają przygotowania do pracy w polu. W okresie Postu, 25 marca, obchodzone jest święto Zwiastowania Matki Bożej, zwane w religijności ludowej Matki Bożej Otwornej (Roztwornej, Ożywczej, Zgrzewnej). Jest to święto kościelne, ale rolnicy wiążą je ze swoją pracą. Obserwacja otwierania rozgrzanej ziemi pod wiosenne uprawy spowodowała zmianę nazwy święta na bardziej swojską (podobnie jak Matki Boskiej Zielnej czy Siewnej). Przed tym świętem wywożono nawóz na pole (w czasie przybierania księżyca). W dzień Matki Boskiej Otwornej na Mazurach wykonywano pierwszą bruzdę pod wiosenne zasiewy.
Autorka strony jest etnografem, absolwentką sekcji etnografii na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego i teologii na IWKR w Suwałkach filia Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Pracowała w muzealnictwie (Muzeum Kaszubskie w Kartuzach, Muzeum Okręgowe w Suwałkach, Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu) i w szkolnictwie. Obecnie na emeryturze.
Mieszka w Ełku, dlatego materiały tu zamieszczone dotyczą Mazur, a zwłaszcza Ełku i okolic.
Ełk – miasto w południowo-wschodniej części Mazur, w którym wymieszały się różne kultury. Po wojnie oprócz nielicznej ludności miejscowej zamieszkali tu przybysze.
Przygotowania do Świąt Wielkanocnych
Czerwiec - zwyczaje okresu przesilenia letniego