Teresa Romanowska, Ełk
Mówiąc o tradycyjnej kulturze na Mazurach wiele ludzi ma na myśli bardzo ciekawą kulturę ludności zamieszkałej tu przed wojną, a wywodzącej się z osadnictwa polskiego, zwłaszcza z Mazowsza (stąd nazwa "Mazurzy").
Jednak dla większości ludzi zamieszkujących obecnie te ziemie, a będących osadnikami powojennymi, bądź ich dziećmi czy wnukami, jest ona obca. Dlatego mówiąc o tradycjach na Mazurach będę mówiła nie tylko o tradycjach mazurskich, ale również o tych, które przywieźli ze sobą ludzie z Wileńszczyzny, Suwalszczyzny, Kurpiów i innych stron, z których współcześni się wywodzą.
Podstawowy teren, którego dotyczy witryna to Mazury, w szczególności Ełk i jego okolice.
Okres Bożego Narodzenia kończy się 6 stycznia świętem Trzech Króli.
Zaczyna się w kościele tzw. "okres zwykły", a w kulturze karnawał, który trwa do ¦rody Popielcowej. Końcówkę karnawału zwyczajowo nazywa się zapustami, a poprzedza je tzw. "tłusty" czwartek .
Nieznany był on na Mazurach. Na Wileńszczyźnie zaś mówiono, że w ostatni czwartek przed ¦rodą Popielcową należy jeść 12 razy. Na Suwalszczyźnie i Podlasiu gospodynie piekły pączki i chrusty, czasami sąsiedzi spotkali się, aby wypić "kwaterkę" lub "śnapsa".
Ostatnie trzy dni karnawału, czyli niedziela, poniedziałek i wtorek obchodzono hucznie we wszystkich regionach, skąd pochodzą obecni mieszkańcy Ełku.
Na Mazurach te dni nosiły nazwę "zapust" lub "zapusty". Bawili się wtedy wszyscy mieszkańcy wsi.. W domach piekli pączki i "plince", przygotowywali lepsze niż zwykle jedzenie. W karczmach zaś odbywały się tańce, organizatorkami, których były kobiety. One to wykonywały tańce o znaczeniu magicznym, na przykład z wysokimi podskokami, aby len dobrze rósł. Skoki "na len" odbywały się w ostatni wtorek karnawału, w poniedziałek zaś wykonywano je po to, aby dobrze rosły kartofle, a w niedzielę - zboże.
W okolicach Ełku zanotowano, że aby len rósł dobrze, należało jechać jak najdalej saniami, które ciągnęły konie najlepiej w towarzystwie źrebaka. O podobnym zwyczaju opowiadają starsi ludzie pochodzący z Wileńszczyzny. W ich rodzinnych stronach zaprzęgano sanie, zbierano chłopców i dziewczyny i jechano do sąsiednich wsi. Starano się jechać jak najdalej, "na len". Sanie ciągnęły konie z dzwoneczkami nazwanymi "brazguny". Oprócz dźwięku dzwoneczków słychać było pieśni śpiewane przez uczestników kuligu przy akompaniamencie harmonii oraz śmiech, gdyż wszyscy byli bardzo weseli. Zabawy odbywały się w domach. Dziewczyny przygotowywały jedzenie, a chłopcy przywozili wódkę.
Również na Podlasiu bardzo hucznie obchodzono karnawał i zapusty. Kobiety przebierały się za Cyganki, mężczyźni za niedźwiedzie, chodzili po wsi, zbierali datki, które następnie wykorzystali na ucztę w karczmie. Starsi mieszkańcy Ełku pochodzący z Podlasia opowiadali o zabawach kobiet, na których skakały one, aby wyrósł większy len.
Przebrania za Cyganki i niedźwiedzia, znane też były w Augustowskim, okolicach Moniek i Bielska. O. Kolberg odnotowuje - nieistniejący już w pamięci współczesnych - dziewiętnastowieczny zwyczaj przebierania się chłopców (parobków i pastuchów) za kozę w okolicach Suwałk, a za Sejnami za bociana. Chłopcy chodzili od domu do domu i domagali się datków zwanych "wołoczebnem" (od wyrazu "włóczyć się"), strasząc jednocześnie skąpych, że im krowy mleka dawać nie będą lub, że robactwo zboże psuć będzie.
Tradycja chodzenia orszaków przebierańców, wśród których były postacie zwierząt (niedźwiedź, koza, bocian) była bardzo żywa jeszcze do niedawna wśród ludności autochtonicznej na Mazurach. Zwyczaj ten jest przeżytkiem z czasów pogańskich. Była to tzw. "magia wegetatywna", czyli działania zmierzające do wymuszenia na przyrodzie obfitych plonów w nadchodzącym roku. Koza symbolizowała płodność, rozrodcze siły przyrody, bocian - siły przyrody przyjazne człowiekowi, a niedźwiedź - wrogie.
W Kalinowie zanotowano: "na zapusty chodzono z drewnianym koniem, trzeba było wykupić się owsem." Koń ten był podobny do znanego na Mazurach z okresu świąt Bożego Narodzenia "szemla". Często na tym terenie występowały grupy, w których mężczyźni byli przebrani za kobiety, a kobiety za mężczyzn.
Trzydniowe zabawy kończono we wtorek o 12 w nocy. Na Wileńszczyźnie młodzież czasami przesuwała wskazówki zegara, aby móc dłużej się bawić, wtedy byli strofowani przez dorosłych. Na Mazurach zaś straszono, że zabawy po północy mogą kończyć się zabawą z diabłem.
O tym przekonaniu krążą na terenie Mazur ludowe opowieści. Jedną z nich przytoczę za Anną Szyfer (A. Szyfer "Zwyczaje, obrzędy i wierzenia Mazurów i Warmiaków") Otóż pewna dziewczyna tańczyła po 12 w nocy sama bez muzyki. Zjawił się wtedy nikomu nieznany kawaler, zapłacił muzykantom i tańczył z tą dziewczyną. Starsi zobaczywszy, co się dzieje przeżegnali muzykantów i oni przestali grać, a nieznany kawaler dalej tańczył z dziewczyną bez muzyki. Wtedy zauważono, że kawaler ma jedno kopyto zamiast nogi, a ogon mu wystaje spod fraka. Domyślili się, że to był diabeł, który tańczył z dziewczyną, aż się zamęczyła na śmierć.
Dzieci w ełckim Oratorium po wysłuchaniu moich opowiadań o zabawach karnawałowych narysowały kulig i zabawy. Ogromnie podobała im się legenda, ale nie chciały jej zilustrować, gdyż napawała strachem.
Autorka strony jest etnografem, absolwentką sekcji etnografii na Wydziale Historycznym Uniwersytetu Warszawskiego i teologii na IWKR w Suwałkach filia Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego.
Pracowała w muzealnictwie (Muzeum Kaszubskie w Kartuzach, Muzeum Okręgowe w Suwałkach, Muzeum Rolnictwa w Ciechanowcu) i w szkolnictwie. Obecnie na emeryturze.
Mieszka w Ełku, dlatego materiały tu zamieszczone dotyczą Mazur, a zwłaszcza Ełku i okolic.
Ełk – miasto w południowo-wschodniej części Mazur, w którym wymieszały się różne kultury. Po wojnie oprócz nielicznej ludności miejscowej zamieszkali tu przybysze.
Przygotowania do ¦wiąt Wielkanocnych
Czerwiec - zwyczaje okresu przesilenia letniego